Ostatnio było dość głośno o Ruchu Chorzów w kontekście zawirowań związanych z zakończeniem rundy zasadniczej Ekstraklasy. Jednak odbiegając od tych dość kontrowersyjnych wydarzeń, skupię się na trochę innych aspektach – dla mnie ważniejszych niż miejsce w tabeli. Ruch Chorzów to zdecydowanie klub jedynym w swoim rodzaju. W dobie powszechnej komercjalizacji widocznej w piłce nożnej, w Ruchu co prawda też się profesjonalizują w wielu obszarach, jednak nie tracąc tego co najważniejsze – niepowtarzalnego klimatu. I nie chodzi mi tu o oldschoolowy stadion. Chodzi o to jak ludzie żyją tu piłką, o ich pasję i panującą tu atmosferę (w klubie i na trybunach). Wszyscy tu są dumni ze swojego pochodzenia i historii. I również klub w swoich działaniach coraz częściej akcentuje śląskość i tradycję. To moim zdaniem właściwy kierunek.
Jak za dawnych lat – mecz z Wisłą Kraków
Na mecz do Chorzowa wybierałam się już od dłuższego czasu, aż w końcu zdecydowałam się na spotkanie z Wisłą Kraków (03.04.2016). Przyznaje był to strzał w dziesiątkę. Oprócz tego, że był to pojedynek o cenne ligowe punkty, to okazał się także konfrontacją (dosłownie) ekip kibicowskich. Trafił mi się zatem mecz pełen emocji i zwrotów akcji, zarówno tych boiskowych, jak i tych mających miejsce na trybunach.
Zacznę jednak od tego, co bezsprzecznie pozytywne. Wszystkie wejściówki na mecz rozeszły się w przedsprzedaży. A w niedzielny wieczór na stadionie przy Cichej pojawiło się 9300 osób, w tym 1000 kibiców z Krakowa. Stadion był wypełniony praktycznie po brzegi. Doping obu stron był na wysokim poziomie, na płotach pojawiło się sporo flag, ale tego można było oczekiwać od tych właśnie ekip. Jednak nikt się nie spodziewał sytuacji z okolic 60 minuty, kiedy to doszło do spięcia w sektorze gości. Skończyło się skierowaniem w kibiców armatki wodnej. Klimat niczym z kibicowskich lat 90 🙂 Nie umknęło to uwadze Komisji Ligi, która ukarała oba kluby, z czego Ruch Chorzów wyjątkowo wysoką grzywną w wysokości 50 tysięcy złotych… Jak dla mnie kwota nieproporcjonalna do tego co się wydarzyło, a widziałam to przecież na żywo.
Jeśli chodzi o sportowe emocje – po grze Wisły można było wywnioskować, że trener Wdowczyk wie w jaki sposób wykorzystać potencjał kadrowy tej drużyny. Natomiast zespół z Chorzowa mimo, że do końca walczył o remis to rezultatu tego nie osiągnął. A było naprawdę blisko, zwłaszcza, że w końcówce spotkania, kiedy Patryk Lipski miał okazję wykorzystać rzut karny. Niestety ta sztuka mu się nie udała. Nie było jednak modnego ostatnio zabierania koszulek i hejtu w stronę przegranej drużyny, a wręcz odwrotnie – można było usłyszeć skandowanie nazwiska zawodnika, który nie wykorzystał szansy na zdobycie wyrównującego gola. To jest KIBICOWANIE. Mecz ostatecznie zakończył się porażką Niebieskich 2:3, a kibice Ruchu choć rozczarowani rezultatem, na brak emocji nie mogli narzekać (jak się okazało nie tylko podczas tego wieczoru, ale także po następnej – decydującej kolejce).
A to jak fajny klimat panuje w Ruchu – w samym klubie, jak i na trybunach, widać choćby w pomeczowych relacjach (realizowanych przez TV Niebiescy), takich jak ta:
Chorzowskie powody do dumy
Może część z Was kojarzy realizowaną od początku sezonu 2015/16 przy Cichej kampanię „14 powodów do dumy”. Jest to wielowymiarowy projekt, którego jednym z ważniejszych założeń jest przypomnienie historii tego klubu i nawiązanie do jego 14 sukcesów – zdobytych tytułów Mistrza Polski. W ramach tej akcji kibice Niebieskich m.in. mogli otrzymać bilety za symboliczną złotówkę (na każdy mecz mieszkańcy innego wybranego śląskiego miasta), a w kopalniach i hutach do odebrania były darmowe karnety dla pracujących w nich górników i hutników. Innym bardzo pozytywnie odebranym przez kibiców działaniem było stworzenie nowego wyjazdowego kompletu strojów, który po raz pierwszy w historii nawiązywał barwami do tradycji Górnego Śląska i podkreślał śląski charakter klubu z ulicy Cichej.
Największe jednak wrażenie (przynajmniej na mnie) robi przygotowana w ramach tego projektu oprawa wizualna stadionu. Nadała ona przestarzałemu i mało reprezentacyjnemu obiektowi zupełnie nowy, odświeżony, a zarazem dobrze komponujący się z retro stadionem wygląd. Wielkoformatowe grafiki nawiązują do sukcesów i całej historii klubu, a przede wszystkim do 14 zdobytych tytułów mistrzowskich oraz pokazują legendarnych piłkarzy występujących w tym klubie. Co najważniejsze cały projekt „14 powodów do dumy” spotkała się z fantastycznym przyjęciem przez kibiców i odbił się szerokim echem w całej Polsce. Co ciekawe po odnowieniu wyglądu stadionu w Chorzowie i rozpoczęciu całej kampanii, Ruch Chorzów pobił rekord sprzedaży karnetów. Czyli nie była to tylko efektowna, ale i efektywna akcja. Da się w Polsce robić dobry marketing sportowy? Da się! 🙂
Stadion Śląski?
Nawet tak świetna akcja opisana powyżej, która zdecydowanie poprawiła wizualną stronę stadionu przy Cichej, nie zmieni faktu, że jest to wciąż przestarzały i nieprzystający do dzisiejszy czasów i tej klasy rozgrywkowej obiekt. To już ten moment, kiedy remonty niewiele mogą zmienić, a są jedynie rokroczną, rozpaczliwą próbą otrzymania licencji na grę w Ekstraklasie. Wydaje mi się, że to jeden z większych mankamentów klubu z Chorzowa. Bo sportowo i kibicowsko Niebiescy radzą sobie na naprawdę fajnym poziomie (no może sportowo co drugi sezon:)). Obiekt jest po prostu coraz mniej atrakcyjny. Owszem ma swój urok, ale mimo, że jestem wielką fanką starych, wręcz oldschoolowych obiektów, to w przypadku Ruchu Chorzów wiem, że to najwyższa pora na krok do przodu. Stadion Miejski w Chorzowie jest po prostu zabytkiem. Dodatkowo widać, że Stadion przy Cichej robi się coraz częściej po prostu za mały, a potencjał jaki drzemie w kibicach na Śląsku jest w mojej ocenie jednym z największych w Polsce. A Ruch nie może i jak widać po ich działaniach nie chce ograniczać się tylko do Chorzowa. Chce być klubem całego Śląska i wydaje mi się, że właśnie przeprowadzka na Stadion Śląski – tak ważny dla całej lokalnej społeczności będzie tym czymś co przyciągnie na mecze niezdecydowanych.
Ludzie na ogół boją się jakichkolwiek zmian. Bo przecież znamy również z Polski sytuacje, kiedy nowy, często za duży stadion jest początkiem problemów klubu i to na wielu płaszczyznach. Aż nasuwa się od razu przykład Śląska Wrocław. Dla mnie jest jednak między tymi sytuacjami dość duża różnica – w przypadku Stadionu Miejskiego we Wrocławiu – jest to zupełnie nowy, zbudowany od podstaw obiekt, z którym nie wiążę się żadna futbolowa przeszłość i tradycja, co powoduje, że jedyny klimat jaki w nim czuć to ten komercyjny. W przeciwieństwie właśnie do Stadionu Śląskiego, który nawet dla mnie – osoby niemieszkającej na co dzień na Śląsku jest obiektem z pewną magią, który zwłaszcza dla mieszkańców Śląska wiele znaczy i jest miejscem wielu sportowych sukcesów, wspomnień i emocji. Myślę, że to zasadnicza różnica między nowymi, pozbawionymi duszy i charakteru arenami piłkarskimi, a możliwością rozgrywania meczów na historycznym Stadionie Śląskim.
I podkreślam, naprawdę nie wiem czy przenosiny na ten obiekt są słuszną decyzją dla Ruchu Chorzów, ale myślę, że jeśli pójdzie za tym pełna mobilizacja kibiców, właściwa polityka klubu i fajne, przemyślane akcje marketingowe (w stylu „14 powodów do dumy”), które skutecznie będą wspierały budowanie frekwencji i zachęcały do pojawienia się na stadionie tych, którzy teraz są nieprzekonani – ta przeprowadzka naprawdę może zakończyć się sukcesem. Na pewno ten stadion daje wszystkim o wiele większe możliwości do działania.
Oczywiście rozgrywanie meczów piłkarskich na Stadionie Śląskim ma także swoje wady i niesie pewne, a nawet duże ryzyko. Ale w tym akurat przypadku mam naprawdę dobre przeczucia. Zapełnienie stadionu jest przecież w interesie wszystkich: klubu, kibiców oraz regionu.
Niebiescy zgodnie z planem mają rozgrywać swoje mecze w „Kotle czarownic” od jesieni 2017 roku.
PS. Dla tych, którzy lubią ładne panie 🙂 Czapka Pani po lewej według mojego projektu (miałam okazję współpracować z Ruchem w 2015 roku).

źródło: www.ruchchorzow.com.pl