Ci co już trochę mnie czytają, wiedzą, że raczej stronie od topowych meczów. Z drugiej strony jednak uwielbiam dostrzegać różnice w piłce i to w różnych aspektach, na przykład w zależności od poziomu rozgrywkowego, miejsca w tabeli, czy kraju w jakim mecz jest rozgrywany. Nigdy celem mojej działalności nie będzie zaliczanie topowych stadionów i spotkań, bo cenię różnorodność i lubię się zaskakiwać, dlatego po meczu w B klasie, nie mam problemu, aby pojechać na mecz Ligi Europy w następny weekend. Co ciekawe, i tu i tu prawdopodobnie będę bawiła się równie dobrze.
Spontan meczowy
Jak to się zatem stało, że wybrałam się na mecz Legia-Ajax? W środę podczas piwkowania, dostałam wiadomość od kolegi Marcina, który powiedział mi, że ma jeden wolny bilet na ten mecz i, że jeśli się na niego na 100% wybiorę to z chęcią mi go odda. Niewiele się zastanawiając oczywiście się zgodziłam. Na drugi dzień wstałam rano, sprawdziłam maila żeby się utwierdzić w przekonaniu, że ta rozmowa mi się nie przyśniła, a jak zweryfikowałam, że mam już bilet na swojej skrzynce, sprężyłam się ze swoją pracą, tak aby móc się wcześniej z niej urwać i popołudniu uderzyć w kierunku Warszawy.
Szczęśliwie udało mi się dotrzeć na stadion, a przyznaje, że był to mój pierwszy raz przy Łazienkowskiej. Stadion nie zrobił na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia, natomiast kibice ogromne. Nie ma co się oszukiwać, bez względu na sympatie kibicowskie, trzeba uczciwie przyznać, że kibice stołecznego klubu to polska czołówka (a i w Europie budzą respekt). Miałam okazję ich obserwować podczas finału Pucharu Polski z ubiegłego roku (TUTAJ znajdziecie relację) i od tego momentu obiecałam sobie, że muszę usłyszeć „Sen o Warszawie” właśnie przy Łazienkowskiej. Tak oczywiście też się stało. Usłyszałam też swoją ulubioną legijną przyśpiewkę, którą wiele osób hejtuje, a dla mnie ma olbrzymi ładunek emocjonalny, chodzi mi o „Nie poddawaj się, ukochana ma, nie poddawaj się, Legio Warszawa”. Poniżej możecie zobaczyć ją w wykonaniu kibiców Legii (podczas innego meczu):
Wiem, wiem. Przyśpiewka mogłaby się wydawać dość monotonna i może się nudzić, ale wystarczy, że o niej pomyślę, to przez pozostałe pół dnia melodia za mną chodzi (i teraz znowu!). Dla mnie to serio jedna z lepszych przyśpiewek kibicowskich. 😊
Pojedynek z Ajaxem
Jeśli chodzi o sam mecz, wiadomo wiele osób liczyło na niespodziankę. Jednak 1/16 finału Ligi Europy okazała się ostatnim etapem dla Legii. W pierwszym meczu, który miałam okazję zobaczyć na żywo, nie padła żadna bramka, dlatego decydujący był wyjazd do Amsterdamu. Tam niestety stołeczni piłkarze zostali pokonani jedną bramką. Co zakończyło ich przygodę z Champions League. Co nie zmienia faktu, że kibice innych polskich klubów, mogą zazdrościć fanom Legii emocji jakie dostarczył im ich ukochany klub w europejskich pucharach. Myślę, że wiele osób, będzie wspominało tę przygodę za kilka lat z dużym sentymentem.
Swoją drogą do klubu ze stolicy Holandii też mam miły sentyment. Jeszcze za małolata mój starszy brat zabrał mnie kiedyś na turniej rozgrywany na Amsterdam ArenA (relacja TUTAJ).
Rozsądek kibica
Przyznaje, trochę brakowało mi podczas tego spotkania oprawy, ale z drugiej strony szanuje kibiców Legii, że mając świadomość tego, że jakimkolwiek wybrykiem będą mogli zaszkodzić swojemu klubowi, odpuścili ten temat i dopingowali swoją drużynę jedynie głośnym dopingiem. Było mi szkoda, bo wiadomo, chciałam, aby ten mecz przy Łazienkowskiej był wyjątkowy i zapadał w pamięć, ale to znaczy, że muszę jeszcze raz kiedyś się wybrać do stolicy (oczywiście przy okazji meczu Interu Warszawa czy innego Coco Jambo!)