Chciałabym na pytanie dlaczego zdecydowałam się na blog, odpowiedzieć, jak kilka lat temu Leo Beenhakker w reklamie jednego z banków : „for money”. Niestety, ale pieniędzy z tego pisania nie będzie, wręcz przeciwnie – może być ich na moim koncie znacznie mniej… Dlaczego?
Not for money
Doszłam do takiego momentu w swoim życiu, kiedy piłka nożna towarzyszy mi właściwie na każdym kroku: pracuję w branży sportowej, piszę doktorat o piłce, a moi znajomi to w zdecydowanej większości kibice piłkarscy i pasjonaci sportu. Zarazem jednak im więcej piłki w moim zyciu, tym jej faktycznie mniej. Mniej w wydaniu stadionowym/boiskowym. Pomijając fakt, że nie pamiętam, kiedy ostatni raz kopałam w piłkę (a kiedyś bez niej nie wyobrażałam sobie dnia), to najgorsze jest dla mnie to, że naprawdę sporadycznie chodzę na mecze. Jak mogło się to stać? Nie mam pojęcia. Ale nie będę się teraz nad tym rozwodzić. Po co mi ten blog? Właśnie po to żeby wrócić do starego rytmu życia uzależnionego od terminarza rozgrywek. Serio, dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak mi tego brakuje… Dlatego nie obejdzie się bez skarbonki 🙂
Co dalej?
Jako, że jest to pierwszy wpis, powiem Wam w dużym skrócie co planuję. Przede wszystkim obiecuję biorę się w garść. Nienawidzę postanowień noworocznych, ale w tym roku zrobię wyjątek. Co postanawiam? Wracam do systematycznego odwiedzania stadionów i boisk piłkarskich, i to przeróżnych, po to, by szukać pięknych emocji, boiskowych absurdów, spotykać zakręconych na punkcie piłki ludzi i dzielić się z nimi sportową pasją. Blog jest zatem pewnego rodzaju deklaracją z mojej strony i jak kto woli – postanowieniem noworocznym.
Jakie treści?
Treści, jakie mam zamiar dla Was przygotowywać na pewno nie będą dotyczyły statystyk i wyników. W tym obszarze znajdziecie mnóstwo portali i blogów ze świetnymi ekspertami w tej tematyce. Mnie bardziej kręcą tematy około sportowe. Dla mnie piłka to nie tylko mecz, którego celem jest wygrana. Futbol jest dla mnie również wieloaspektowym fenomenem społecznym, a kibicowanie czymś naprawdę niesamowitym, zwłaszcza w tak skomercjalizowanym świecie. To po prostu coś więcej i o tym czymś będę chciała pisać.
WEŹ MNIE…
Przyznaję szczerze, nazwa jest raczej chwytem marketingowym i małą prowokacją, która miała ściągnąć Was na tę stronę. Blog ma być innym spojrzeniem na piłkę, ale nie będzie tu ostentacyjnego podkreślania tego, że jestem kobietą i jaka to nie jestem wyjątkowa, że piszę o piłce. Czasy się zmieniają. Jest wiele kobiet, które mniej lub bardziej interesują się sportem, więc to nic nadzwyczajnego. Z niesmakiem patrzę na dziewczyny, które w piłce upatrują miejsce do lansowania się i jak widzę je w szpilkach na trybunach to jest mi po prostu smutno, bo to chyba nie o to w tym wszystkim chodzi. Choć może się jednak mylę?
Pamiętajcie, ze śmiało możecie się ze mną kontaktować, a każda Wasza sugestia jest mile widziana.